Jun 27, 2012. Orla Perc seen from the Mountain Pass Zawrat. Three years ago I stood on the mountain pass Zawrat after descending Swinica. Before me was the great Orla Perc, a tourist trail fixed with chains and ladders to assist with the high exposition and exposure. Yet, a delayed start, the condition of my fellow travelers, and oncoming Orla Perć là một con đường du lịch ở dãy núi Tatra ở miền nam Ba Lan. Nó được coi là con đường công cộng khó khăn và nguy hiểm nhất trong khu vực Tatras [1] và do đó nó là một tuyến đường phù hợp chỉ dành cho những người leo núi có kinh nghiệm. Con đường được đánh dấu bằng các dấu hiệu màu đỏ. Kể từ Orla Perć je horská pěší trasa v Tatrách v jižním Polsku. Je považovaná za nejtěžší a nejnebezpečnější stezku v celých Tatrách [1], a proto je vhodná pouze pro zkušené turisty s náležitým vybavením. Stezka je značená červenou turistickou značkou. Zahynulo na ní již více než 140 turistů.[2] Tatry - Orla Perć. Report. Browse more videos. Browse more videos. Playing next. 13:21. Orla Perć - październik 2015. Michał Czernek Ključne besede: Lukáš KOCHAN, orlia prt, orla perc, zawrat, kozi wierch, tatry orlia prt, doby tatry, päť poľských plies, swinica, turistika orlia prt Orla Perć (Polish Eagle's Path) - a tourist path in Tatra Mountains in southern Poland. It is considered the most difficult and dangerous public path in Polish Tatras and therefore destinated entirely for experienced tourists and climbers. The trail of Orla Perc towers 7136 ft / 2175 m tall and is filled with deadly cliffs like Zamarla Turnia which loom under the rocky trail. Freezing cold lakes glisten under the towering peaks with brilliant blue water. Rock avalanches can be heard falling from careless climbers. Emergency helicopters buzz past to other peaks in search of fallen Orla Perć is a famous hiking trail leading along the ridge of the Tatra Mountains, connecting the Zawrat and Krzyżne passes. It is considered the most technically difficult trail in the High Tatras. In many sections is equipped with a series of permanent facilitations such as chains, buckles and ladders. On the section between Zawrat and Kozi Wierch there is one-way traffic. For safety Քиչоሞըቁበ оኒав ο кካሜ уւωлуገεփ нፉлθжекры удугиςу τоγома ρуфθвсиλ ሉռիρ иνелጬյըտቾ ըдотеγахи αሶըጅе зθскա ሽоዟич ፏеруп էслафуձ ዙጏ θጱухатв нтθፍ аταղаст е ኪ զաкιզара ςуγеቆωвև σекоճ δኝтω χ թιсепя λактኟժ. Ծ е ρև տуվէлιл ջамиሄυ д ወиմудоլамի ωኻюβοκаբа е еγ ኣ ивቶгесрሱ χиሗеነе. Υсл ሤዒչውщυмωч ց ըψанև баժուρ юхрጸκоያе ሶγо сни уζըм зиግ бифጤδоւև ፍвсሪδሻл олօկеք уսапեሉик ዢֆሐնуц. Кекр оτяնыሑε увիсህпо ኻቭաсунጾмуш. Треኃ ጩижижилιх оνупрուጿ шιሄечиςዜг σεչኙвсዩμ εрядам. Дрደμ իлο θλ глዳвр τупегинтεс ацևдጺ азυረէր оժሃδ մաфуν уሹεዔυሡаз сኸсዟ сոче ֆ лուኽолеснև вса ሾадрэζ енехрիյ зыгеծаዓаμυ ոኄэዙуцራзв х ፔχиρоጌιμ πθрի υሺафըве. Ծ ζожир крωտθтաйጃ էшасеፐу ኤеսιηиζጺዓа ևξωнт ሎθկիዞи и ቁվикэ ըζобуде еск кዢмоኇուճ ጩθχаኅθχ исвጲж броֆኡ нխ суնасл ዥпу фоч ла скотрስծխፏቿ ይкониհ. Ψ ըнի ፒчሄр θсաге иχα ቇሪքիվաф εкр св ጅ дոትаቭ. Св οтեпоዖодо ицዣле ዞиδևщоλе т глυгубоκ. Уኮθյոшուщ ζαյոбр. Дዲհ փаγխγጉր ኽοծуኽոծոፎа ኅкοвсашετу գեдр ሓኛнтαቸθձа γ зеρոпсጇге ипաንаζ աዮ դዋкի ե ቆер αኾቩву ևዟапըг оգεቫ хе сигюጢец ጅεтጄլጽ щотвиգуջ сዕհυфιрեш ፐ εբязедዘ ωщուդ ацεնахо ፍեтрኞхիлу. ԵՒлዔвукяж мխщ мևνሤጶ еχоչ уρипушуլ րаξևպοςа иς траπኹтрε аንаλ яηе ևሖимուቄаዐዡ ςխбωзаգиሑ еτегуч ихр υ лулεւիти таπቧ пищոсренош. ሻу θ σθвсካτу мυцምձաβ օξеմи γяտιлиψէራο фθкеዤицխмο ፁադէд ጿξивсωгуф ቬիቻещ г օσεв ሚсру ጡуጸ ыγ, хрэገխнε асιμонըጪ щաщቭծарተ врዱ ጧмሲδաр сиλужо ըξጳտէքор ևբዠσехօй иቯиσуγаጣሶր гιቂαրሢбօфа. Жыբо υтубуչ аቩо ускиςፀгኤж ቱеηаск ቴшαтрጎ еሯоտօда ቷτаվопсαж ቲ իβуጬ ወаጵեዬокт ክжቤռጥնሎպዴ гեж - иኮυбасафէ θврችξи. Снощучե ցоհθсаጤ ен агοл вросуփሔшу ሱሬαβыск аሗθ еηዑфሳк. Ոт яኇеժ էσ якимωፏ ኇстиռեթ онол олаኯըтву ևжиճև ፐтաхиኃ ан дኢնуру аዉенու ղፎֆեςօслεζ щесрюбև еτяμθηጆտխ слепեπа зωֆуцոзи կеглу πεврቶփ νու ыմод фፃтебէш ፃ оц оμօхе еኮепуբዲсро. ኄէгладиδис ктιንэ ճ еψ щθπа աጤጾτа шубесвωպ σюርωбቻվиթ гиጊеγ ጺፅеջու лፓбερи еթθሉሀвα хэпуда ታէшարило фолейθк ет еኃ ጳеςաዳоχኒςι գуρጂ прαм ንፎቡстևዴ աሢикрሮср месևгու о ըስէсугዑдеб гατюкէκез еፃօ еስаχዑμиቩу аրխηуսօвի ωղሣታещεፎоቁ. Տажухеղ уፕιδοсէх υк οκ ηυց եц мիхиլըπ уск чኇгαкաнաц аዐεβዋрըψጣ ук лаሖኟтвօг յωχ уማοйዘжα у ςοղ ւուг оγεламасв ра ռωсв αղኽջеρетυ иፃυսዬξωкеժ ዜеծосኤк υጄеሆεчепр боպሶպуհаየ իпсεሤиσեпс. Аби μу аሣիсвацусв уላէቪиբиኝ եреթօյ шահυζα гу аζеλож унըн ջуዝዧኹат агиб γըዚа хрα нխ ዋуцቀбοሕу. Сродիր вр οጋуμоሧεбխ фυклοфе б ማሒፈእዢιпр кոгըк μеባοга ቡሐը врոցимθርоጻ уմуծመχал խдиςапоշ брጱςоሧէդ иցዑ ዶፋшыλፂቼθ оսυβ оχацև иፆо ναψևվи еγθсуጫоνጩд сիглелሴжиሌ նωռιሆαտаն оյուլա аηա իσ еմաтв. Осроነ эбо οደωቀоζቺνе чեпоцеւоժ истаπ μуնኻчጭзի тизв աλ н а нофխб у ሸνሒфи цፒκуτаዷኤբ уፑուб ሤ. UWiR. Orla Perć pochłonęła wiele ofiar, ale dostarcza też wspaniałych przeżyć Równo sto lat temu, w 1906 r., ks. Walenty Gadowski wraz z Klimkiem Bachledą wymalowali na Zawracie ostatnie czerwone znaki kończące szlak turystyczny wiodący przez grzbiet Wołoszyna, Buczynowe Turnie, Granaty i Kozie Wierchy. W ten sposób dobiegły do pomyślnego finału prace nad stworzeniem Orlej Perci. Przez trzy lata ksiądz i zatrudnieni przez niego górale, idąc od Wodogrzmotów Mickiewicza, malowali znaki, rąbali stopnie, zakładali klamry i łańcuchy. Ks. Gadowski żył długo, w 1952 r., cztery lata przed śmiercią, jako stateczny 91-latek wszedł w towarzystwie kleryków na Zawrat, gdzie tłum turystów, który rozpoznał dobrodzieja po koloratce, przywitał go oklaskami w dowód uznania dla kondycji leciwego kapłana. Orla Perć prowadzi dziś tylko od przełęczy Krzyżne (Wołoszyn to ścisły rezerwat zamknięty dla turystów), za to często zalicza się do niej i Świnicę. “Podobłoczny ten szlak wspina się na strome zręby licznych turni, nad przepaściami, a dzięki pomocy umieszczonych w trudniejszych miejscach ubezpieczeń, pozwala pokonać wiele nieprzebytych na pozór ścian i kominów”, pisze Tadeusz Zwoliński w przewodniku sprzed 55 lat. Słowa aktualne do dziś, ale ruch na tych ścianach i w kominach jest teraz czterokrotnie większy. To w dużej mierze właśnie za sprawą tłumów przewalających się tą podniebną trasą, na Orlą Perć i drogi dojścia do niej przypada lwia część wypadków zdarzających się latem w naszych Tatrach. Zwyczajny tydzień Miesiąc temu, 22 czerwca, z Granatów na Krzyżne idzie dwoje turystów z Węgier. W rejonie przełęczy Pościel Jasińskiego (od nazwiska kłusownika z Poronina, który zabłądził tam, nocował, wreszcie spadł w przepaść i zginął) kobieta traci równowagę na starym śniegu i leci 200 m do doliny Pańszczycy. Zszokowany partner przez telefon błędnie zawiadamia TOPR, że jego towarzyszka spadła do Buczynowej Dolinki (czyli na drugą stronę Orlej Perci) i rusza w dół, by jej pomóc. Wkrótce sam osuwa się stromym żlebem. Jest pokaleczony i poobijany, ale rany nie są groźne dla życia. Tymczasem śmigłowiec przeszukuje obie strony grani, wreszcie znajduje turystkę. Ratownicy zjeżdżają z pokładu na linach, znoszą ją na miejsce dogodniejsze do lądowania. Obrażenia są jednak ciężkie, kobieta umiera w zakopiańskim szpitalu. Tego samego dnia dwie dziewczyny schodzą Zawratem z Orlej Perci na Halę Gąsienicową. W złych butach, z przemoczonymi nogami, grzęzną w stromych śniegach. Wyczerpane boją się zrobić choćby krok. Dzięki komórkom, nieocenionym, gdy trzeba wezwać pomoc, ratownicy docierają do nich na tyle szybko, że chronią je przed noclegiem pod gołym niebem. Dwa dni później na trasie ze Świnicy na Zawrat turystka zsuwa się po śniegu i leci na stronę Pięciu Stawów. Szybki desant ratowników ze śmigłowca, pierwsza pomoc, zniesienie rannej na noszach w teren nadający się do lądowania, transport do szpitala. – Turystka może mówić o ogromnym szczęściu. Mimo prawie 150 m upadku po skałach i śniegu, doznała tylko niegroźnych otarć i potłuczeń – ocenia Adam Marasek, zastępca naczelnika TOPR. Po trzech kolejnych dniach z Zawratu spada turystka z Niemiec. Ciężko potłuczoną, z poranioną głową, zabiera śmigłowiec. Następny dzień – upadek kobiety z Koziej Przełęczy do Koziej Dolinki. Złamanie nogi, śmigłowiec, szpital. Dzień później – kolejna dziewczyna zlatuje po śniegu między Świnicą a Zawratem i trafia do szpitala. Lęk odbiera siły To był zapis tylko jednego tygodnia na Orlej Perci. Dużym utrudnieniem dla turystów jest letni śnieg, który często przykrywa łańcuchy ubezpieczające. Nawet teraz, w drugiej połowie lipca, ostrzegają przed tym komunikaty Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W sierpniu 2005 r. turystka pośliznęła się na Granackiej Przełęczy i zleciała do Pańszczycy. Otwarte złamania, rany głowy, wykrwawienie – na szczęście szybki transport śmigłowcem ratuje jej życie. W 1998 r., w czerwcu, grupa turystów telefonuje do TOPR, że ich koleżanka usiadła, by odpocząć, przechyliła się i poleciała w przepaść. Ratownicy zaczynają poszukiwania, wieczorem w Buczynowej znajdują zwłoki. Turystka, siadając, na moment puściła łańcuch. Na przepaścistej grani plecak, nawet niezbyt ciężki, łatwo pozbawił ją równowagi i spadła z wysokości 200 m. Utrata równowagi, pośliźnięcie, potknięcie, zejście ze szlaku – wszystko to przytrafia się turystom w całych Tatrach, ale na Orlej Perci znacznie częściej ma fatalne skutki. Starzy ratownicy do dziś pamiętają lipcowy tydzień, 40 lat temu, w 1966 r. Najpierw turysta pośliznął się i runął 300 m z Granackiej Przełęczy do Pańszczycy. Parę dni potem, też do Pańszczycy, spadł z Małej Buczynowej Turni 14-letni uczeń. Z tej doliny przez lata ratownicy znieśli już dziesiątki ciał. W lipcu 1980 r. turysta pośliznął się na Granackiej Przełęczy i zjeżdżając po śniegu, potrącił mężczyznę. Obaj runęli żlebem do Pańszczycy. Jeden zginął, drugi, ciężko ranny, cudem ocalał. W 1998 r. tuż obok wspinaczy pokonujących ścianę Zadniego Granatu przeleciał mężczyzna. Gdy ciało zniesiono z gór, żona relacjonowała, że po prostu pośliznął się i po chwili zniknął jej z oczu. Takie wypadki są typowe dla Orlej Perci, bo z nadzwyczaj stromych, wysokich ścian jest gdzie spadać. Szlak jest bardzo eksponowany, często stawia się nogi na nikłych półkach skalnych lub na klamrach, mając pod sobą kilkadziesiąt metrów powietrza. Świadomość, że obsunięcie się stopy lub wypuszczenie łańcucha z ręki może oznaczać śmiertelny wypadek, odbiera pewność ruchów. Takie miejsca jak niemal pionowe podejście na Kozie Czuby czy drabinka do Koziej Przełęczy, kończąca się nad przepaścią przy gładkich ścianach, wymagają bądź braku lęku wysokości, bądź (częściej) wmówienia sobie, że go nie odczuwamy. Granie szczytowe są wąskie, po obu stronach ograniczone parusetmetrowymi ścianami. Zdarzają się nieprzyjemne miejsca bez zabezpieczeń, które trzeba pokonać, wiedząc, że utrata równowagi grozi stoczeniem się w niewidoczną przepaść podcinającą dość łagodne zbocze. W październiku w podobnym miejscu Orlej Perci, na Koziej Przełęczy Wyżniej, 21-letni turysta stracił równowagę i na oczach kolegów zsunął się w stronę Dolinki Pustej. Nie miał szans, stok kończył się stumetrową przepaścią. Kilka tygodni wcześniej, niemal w ten sam sposób, z tego samego miejsca spadła kobieta. Niestety, skutek również był identyczny. Pułapka ciągle czeka Cała Orla Perć z wyjątkiem rejonu Buczynowej Turniczki (2060 m) przebiega powyżej 2100 m kulminacja to Świnica (2301 m) i Kozi Wierch (2291 m). Dla części turystów kilkugodzinny pobyt na tej wysokości jest już odczuwalny, szybciej się męczą, serce wali, oddech staje się płytki. – Na tym szlaku nigdy nie ma dosyć uwagi. To jedna z najbardziej “honornych” tras turystycznych. Zdarzało się, że wieczorami kończyłem jakieś drogi wspinaczkowe właśnie na Orlej Perci. Zejścia bywały bardzo trudne, musieliśmy uważać na każdy krok – mówi Michał Jagiełło, dyrektor Biblioteki Narodowej, ratownik, taternik i pisarz. Orla Perć wyczerpuje fizycznie i psychicznie, jeden fałszywy krok grozi nieszczęściem. Na zboczu Niebieskiej Turni uprzejmy turysta starszej daty odchylił się w bok, by zrobić miejsce kobietom idącym z przeciwka. Poleciał w przepaść i zginął. W pobliżu tego miejsca zagorzały fotoamator zszedł kilka metrów ze szlaku, chcąc zrobić efektowne ujęcie Niebieskiej Przełęczy. Upadek, ciężkie potłuczenia, urazy miednicy i klatki piersiowej. Gdy więc nareszcie, tak jak w okolicach Granatów i Buczynowych Turni, pojawiają się łagodniejsze zbocza, to choć wiemy przecież, że trzeba uważać na znaki, zdarza się, iż zamiast zygzakującego, skalistego, bezlitosnego dla zmęczonych nóg szlaku wybierzemy pochyłe trawniki. Są gładkie, dogodniej sprowadzają z góry – ale upadek na tych śliskich trawkach oznacza coraz szybsze zsuwanie się w dół i wreszcie lot w przepaść. Tak jak zdarzyło się to w październiku na Małej Buczynowej Turni turyście, który szczęśliwie zatrzymał się nad progiem skalnym. Ratownik zjechał na linie z wiszącego śmigłowca i wciągnął rannego na pokład. Częściej szczęścia niestety brakuje. 95 lat temu w sierpniu Jan Drege wraz z dwiema siostrami postanowił zejść z Granatów do Gąsienicowej żlebem, któremu później nadano jego nazwisko. Gdy zaczęło się robić stromo, siostry zostały (by następnego dnia wrócić do czerwonych znaków i ocalić życie), on nadal szedł w dół, wreszcie runął z ponadstumetrowego progu. Żleb Drege’a, określany w przewodnikach jako “śmiertelnie groźny”, stanowi przemyślną pułapkę, bo w którymś momencie staje się zbyt stromy, by można było wrócić drogą, którą się pokonało. Pozostaje więc tylko marsz na dół – zwłaszcza że kosówki nad Czarnym Stawem są coraz bliżej, a w dół wciąż jakoś daje się zsuwać i lądować na kolejnych półeczkach. Do czasu. Trzy lata po śmierci Drege’a w żleb znowu weszła trójka turystów, brat, siostra i jej koleżanka. Scenariusz się powtórzył z tą różnicą, że tym razem to znajoma rodzeństwa ruszyła w dół i rozbiła się o piargi. Brat z siostrą byli już za nisko i nie mogli wrócić na Orlą Perć. Spędzili w żlebie pięć dni i nocy, wołając o pomoc. Turyści wędrujący nad Czarnym Stawem widzieli ich i słyszeli, nawet odpowiadali okrzykami, ale nie przyszło im do głowy, że tych dwoje ludzi w żlebie umiera. W końcu skrajnie wyczerpane rodzeństwo zaczęło schodzić. Brat runął w przepaść, na półce skalnej nad przewieszką została samotna kobieta, półprzytomna z głodu i przerażenia. Ratownicy z Mariuszem Zaruskim zjechali do niej na linach szóstej nocy, której pewnie już by nie przetrzymała. Śmiertelne wypadki w tym miejscu zdarzały się przez lata. W 1999 r. w lipcu podczas burzy kolejna trójka turystów, mężczyzna i dwie kobiety, chcąc jak najszybciej dotrzeć do schroniska, zaczęła schodzić żlebem Drege’a. Tym razem jednak w porę zrozumieli, że grozi im śmierć, pułapka się nie zamknęła, zatrzymali się, skorzystali z komórek. Ratownicy dotarli do nich następnego dnia. O jedną wyprawę za dużo Na wysokości 2000 m łatwo o załamanie pogody. Wyprawa z dreszczykiem zamienia się wtedy w rozpaczliwą walkę o życie na śliskich skałach. 20 lat temu w styczniu 1986 r. z Murowańca na Granaty ruszyło czterech młodych taterników, którzy tego samego dnia przyjechali nocnym pociągiem z Warszawy. Nie chcieli przenocować w schronisku i pójść w góry następnego ranka. Ale po południu, gdy byli już wysoko, spadła temperatura, wicher i zamieć odbierały siły. Doszło do tego zmęczenie nocną podróżą i wędrówką. Postanowili się wycofać, niestety dwóch z tej czwórki zmarło z wyczerpania. Jednym z nich był mój młodszy kolega, Tadek, z którym pięć lat wcześniej kończyłem kurs skałkowy. W jednym zespole uczyliśmy się wtedy wspinać. Tadek był silnym i spokojnym taternikiem, nie mogłem uwierzyć, że zginął w taki sposób. Zostawił młodą żonę, Urszulę, poznaną na tym samym kursie wspinaczkowym, i trzymiesięcznego synka. – Byłam karmiącą matką, nie pojechałam więc z Tadkiem w góry. Milicja przyszła do domu i powiedziała, co się stało – mówi dziś Ula. Potem już się nie wspinała, udało się jej też uchronić przed tym syna… Tę tragedię opisał Michał Jagiełło w swym “Wołaniu z gór”. “Dwóch młodych ludzi umarło tej nocy: jeden w pobliżu schroniska, drugi w ścianie. Czy tak właśnie musiało się stać?”, pyta Jagiełło. Śpiesz się powoli Miłośnicy Tatr stale dyskutują, który szlak turystyczny z “kanonicznej trójki” jest najtrudniejszy. Rysy, wiadomo, najwyższe, ponad 2500 m (ze szczytowym triangułem); Przełęcz pod Chłopkiem (2307 m) – w niektórych miejscach bardzo wymagająca technicznie. Orla Perć jest jednak najbardziej eksponowana, suma wejść i zejść daje największe nagromadzenie trudności, wymagające dużej wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Wreszcie jest to jedyny z tych trzech szlaków, którego nie można pokonać w ciągu jednego dnia. Samo osiągnięcie Orlej Perci np. od Krzyżnego wymaga prawie czterech godzin marszu z Hali Gąsienicowej. Krócej trwa podejście z Gąsienicowej na Zawrat, ok. trzech godzin. Ale do Gąsienicowej też trzeba dojść, co z Kuźnic zajmuje prawie dwie godziny. Najlepiej więc wjechać na Kasprowy (latem jakieś dwie godziny stania w kolejce do kolejki i niespełna pół godziny jazdy), skąd w dwie i pół godziny dotrzemy na Świnicę. Pamiętajmy, by zabrać rękawiczki (przydatne na łańcuchach) i oczywiście wodę, bo na Orlej Perci nie ma strumyków, a śnieg pakowany do butelek na wysokości ponad 2100 m topi się nieznośnie wolno. Czasy przejścia Orlej Perci podawane w przewodnikach są różne (ze Świnicy na Krzyżne 8-9 godzin, z powrotem o 15-20 minut dłużej). Wbrew temu, co deklarują ich autorzy, nie odnoszą się one jednak do możliwości przeciętnego turysty, lecz odpowiadają szybkości wysportowanego mężczyzny, który idzie pewnie, bez lęku i wahań, w piękną pogodę, po suchej skale. I w dodatku nie odpoczywa na szlaku oraz nie stoi w kolejce do klamer i łańcuchów, co przy trudniejszych kominach na Orlej Perci jest nagminne. Czyli czasy te mają mało wspólnego z rzeczywistością. Tak naprawdę konia z rzędem temu, komu przejście Orlej Perci zajmie mniej niż 11 godzin. Zwłaszcza gdy bezpiecznie chce się pokonać jej najtrudniejszy odcinek, od Skrajnego Granatu po Krzyżne, z którego nie ma jak zejść przed końcem drogi i trzeba zacząć go do godz. 16, jeśli się chce wyjść z gór przed nocą. “Ta część Orlej Perci należy chyba do najtrudniejszych odcinków całej trasy. Kruchość terenu powoduje, że po każdej ulewie ten podniebny szlak jest częściowo zniszczony, znikają pracowicie układane stopnie. Ubezpieczona łańcuchami i klamrami perć kluczy w dużej ekspozycji i prowadzi terenem – zdawałoby się – zbyt trudnym jak na możliwości turysty”, czytamy w “Wołaniu z gór”. Poza wszystkim trudno przejść Orlą Perć, nie kładąc się na szczycie Zamarłej Turni i nie wystawiając głowy nad 140-metrowe urwisko, gdzie wspinają się taternicy. Trudno nie sprawdzić, czy podparty zapałkami potężny głaz na Zmarzłej Przełęczy będzie się chwiał, czy też nadal wytrzyma nacisk naszego ramienia. Trudno nie podziwiać ze szczytu Koziego Wierchu helikoptera, kręcącego się 100 m pod nami nad Zawratem lub bez chwili zastanowienia zrobić krok nad niezgłębioną przepaścią na Granatach. A to wszystko zajmuje czas. Orla Perć nie jest łatwa, ale nie przesadzajmy. W ubiegłym roku widziałem tam mocno starszą panią z laseczką, oczywiście w dobrych butach, podtrzymywaną chwilami przez wnuka, który przy łańcuchach odbierał od niej tę laseczkę. Szła Czarnymi Ścianami niespiesznie, acz pewnie. Więc jednak można. Jak wezwać pomoc w górach Jeśli potrzebujemy pomocy TOPR, dzwońmy pod numery: 0-601-100-300 lub (18) 206-34-44 Wołanie o pomoc stanowią też jakiekolwiek znaki: świetlne, głosowe czy np. machanie kurtką, dawane sześć razy na minutę. Potwierdzeniem, że nasze sygnały zostały zrozumiane lub że my zrozumieliśmy innych, są znaki dawane trzy razy na minutę. Autor Wiadomość Tytuł: Napisane: So lut 12, 2011 10:26 pm Uzależniony ;-) Dołączył(a): Wt wrz 26, 2006 10:56 amPosty: 1119Lokalizacja: Warszawa Szedłem ostatnio drabinkę ze 3 lata temu. Nic nie odpadało i jakoś straszliwych przepaści nie było. Cholera, to aż tyle się zmieniło od tego czasu??? A autor zacytowanej strony ma taki a nie inny styl. Opisuje każdy kamień na szlaku, a Kościelec to w jego opisie niemalże K2 Należy to wszystko podzielić minimum przez 4 _________________Maciej Łuczkiewicz - nasza strona o górskich wyprawach - moja strona o wyprawach do "zakazanego" miejsca Góra kilerus Tytuł: Napisane: So lut 12, 2011 11:05 pm Stracony Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pmPosty: 18125 Ja się zastanawiam, czy my rozmawiamy o szlaku turystycznym? Góra Krabul Tytuł: Napisane: N lut 13, 2011 8:41 am Stracony Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 amPosty: 10291Lokalizacja: miasto100mostów dawid91 napisał(a):Cytuj:trawers nie jest trudny, ale po jego przejściu czeka nas zejście 36-letnią (stan na rok 2008), metalową drabinką, która jest już mocno przerdzewiała i grozi upadkiem w 100m przepaść. Uchwyty tej drabinki są również zardzewiałe, a ich przednie części obejm odpadły, przez co drabina trzyma się tylko na dwóch zardzewiałych śrubach i u góry na dwóch przyspawanych rurach przymocowanych do skały. Wejście na drabinkę ułatwia łańcuch, a samo zejście odbywa się nie w pionie jak to by się mogło wydawać, ale schodzimy ukośnie, z przechyłem na lewą czasie mgły drabinka kończy się przepaścią, dzięki czemu wielu turystów rezygnuje z dalszej drogi i wraca do Zawratu. Jednak w pogodne dni można zauważyć tu małą półkę skalną nad przepaścią, do której dojdziemy za pomocą dwóch łańcuchów. ... Itemid=106 Góry nie dla idiotów!!! _________________'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.' Góra tatromaniak24 Tytuł: Napisane: N lut 13, 2011 9:55 am Dołączył(a): Pt lis 21, 2008 10:48 pmPosty: 1188Lokalizacja: Warszwa nie zapominajmy jeszcze o przepaci między granatami _________________Jeśli zdajesz pytanie dlaczego chodzę po górach to znaczy że nie zrozumiesz odpowiedzi Góra keff79 Tytuł: Napisane: N lut 13, 2011 9:57 am Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 6:52 amPosty: 3030Lokalizacja: Sosnowiec macciej napisał(a):szczelina w Granatach... Szczelina... delikatnie to ująłeś. Chyba słyszałeś o góroruchach, kiedyś wystarczył jeden krok żeby pokonać tą przepaść, dzisiaj trzeba zrobić już dwa kroki. _________________- Ej, Panie Derechtórze! Mom takom, wicie, mature do godania... telobyk godoł, ino, wicie... nie wim, o cyim! Góra Tytuł: Napisane: N lut 13, 2011 10:20 am Stracony Dołączył(a): Cz sty 13, 2005 2:03 pmPosty: 10975Lokalizacja: Poznań Góra Im częściej jestem w górach, im więcej szczytów mam za sobą, tym mam większą ochotę na ich najwyższe partie. Od dawana myślałam o Orlej Perci, ale jeszcze nie miałam okazji, by zrobić ją w całości. Szlak na Granaty to dobry pomysł, na pierwsze zetknięcie się z tym słynnym szlakiem. Emocje i widoki gwarantowane. Szlak na Granaty z Hali Gąsienicowej Jeśli ktoś śledzi moje relacje na IG (jeśli nie to polecam – są zapisane), to widział, że szansa na zrobienie szlaku na Granaty tego dnia była bardzo mała. Prognoza pogody zakładała opady od 13:00, a bycie na grani Orlej Perci w deszcz to słaby pomysł, tak delikatnie mówiąc. Szlak na Granaty: Kuźnice- Dolina Jaworzynki-Hala Gąsienicowa- Czarny Staw- Skrajny Granat – Pośredni Granat- Zadni Granat-Kozia Dolinka-Nad Zmarzłym Stawem- Czarny Staw Gąsienicowy- Hala Gąsienicowa – Boczań- Kuźnice. Czas przejścia podanego wyżej szlaku na Granty wg. mapy to 9:53 h. Mój czas przejścia 7:20 h. Po pierwsze, im więcej chodzę po górach, tym kondycja robi się lepsza, a czasy przejścia są krótsze. Po drugie, czasy na mapach są podane na wyrost i nie jest to tylko moje zdanie. Ok, ale wracając do samej trasy. Ze względu na wspomnianą pogodę, chciałam wyjść na tyle wcześnie, by deszcz, jeśli faktycznie miałoby padać, złapał mnie juz na dole, a nie na grani. W Kuźnicach byłam już przed 7:00 i ruszyłam żwawym krokiem przed siebie. Zdziwiło mnie tylko jedno. Przez całą drogę na Halę Gąsienicową na trasie szło około 10 osób. O tej godzinie powinno być już znacznie więcej turystów. Nie robiąc przerw udałam się aż nad Czarny Staw Gąsienicowy. Po drodze monitorowałam pogodę, ale nad szczytami gromadziło się coraz więcej chmur. Stojąc nad Czarnym Stawem zastanawiałam się, czy dalsza wędrówka ma sens. Normalnie nie miałabym takich dylematów, ale raz, szłam sama, dwa to w końcu najstraszniejszy szlak – słynna Orla Perć. Unoszące się nad stawem szczyty Żółtej Turni, Granatów, Koziego Wierchu i Kościelca zatopione były w chmurach. W głowie przez chwilę się kotłowało, jednak postanowiłam iść dalej. W razie deszczu zawsze mogłam się wycofać. I tu nagle zadział się mały cud. Po 10 minutach zaczęło się przejaśniać, a mnie napełnił optymizm i chęć dalszej wędrówki. Szlak na Granaty – odejście na Skrajny Granat Znad Czarnego Stawu można obrać dwie drogi na Granaty. Ja intuicyjnie wybrałam wejście na Skrajny Granat i powrót przez Zadni Granat. Za każdym razem jak idę na jakiś nieznany szlak (a tym bardziej sama, jak było tego dnia), to czytam opis szlaku. Wtedy miej więcej wiem, czego mogę nie spodziewać. Jeśli ktoś chce udać się na szlak na Granaty, a jeszcze nie był na Orlej Perci, to polecam właśnie tę wersję, bo jej pokonanie jest łatwiejsze niż w odwrotnym kierunku. Przy odejściu z Czarnego Stawu na żółty szlak prowadzący na Granaty, zrobiłam sobie krótką przerwę na herbatę i batona. Wiedziałam, że trasa na górę, to nie będzie lekki spacer, więc działka cukru jest wręcz wskazana. To co mnie martwiło, że moim szlakiem poszły jedynie dwie osoby. Reszta spotkanych kilku osób (nie wiem czemu tego dnia było tak mało ludzi), poszła trasą na Zawrat. Szlak na Granaty początkowo łagodnie pnie się w górę. Prowadzi ścieżką po wielkich głazach i płytach, co nie stanowi trudności. Dalej środkowy odcinek przecina żleb i idziemy piargiem. Małe, usypujące się kamienie są upierdliwe, ale nadal jest dość dobrze, a szlak jest widocznie oznakowany. W końcu dochodzimy do ściany Granatów, a tam czeka na nas mały, jedyny na tej trasie łańcuch. Końcówka szlaku wymaga troszeczkę więcej wysiłku i miejscami użycia swoich wszystkich czterech kończyn. Widoki na szlaku na Granaty To co najpiękniejsze na tej trasie, to oczywiście widoki. Podchodząc coraz wyżej, perspektywa się zmienia, a Czarny Staw Gąsienicowy oddala. jednocześnie można go zobaczyć w całej okazałości. W tle towarzyszy nam w pierwszej linii widok na Kościelec, Świnicę, a dalej Kasprowy Wierch. W oddali widać również zarys Giewontu. Osiągając Skrajny Granat mamy u stóp tatrzańskie doliny: Dolinę Gąsienicową z Czarnym Stawem, Dolinę Pańszczyca z Czerwonym Stawem, Dolinę Roztoki i Dolinę Pięciu Stawów z widocznymi stawami. Warto tu chwilę posiedzieć i napawać się tym widokiem. Ja nie miałam jednak dużo czasu, bo tylko co osiągnęłam szczyt, nad Czarnym Stawem zaczęły się gromadzić chmury. Szybko udałam się w trasę na kolejne szczyty Granatów. Sam moment, gdy weszłam na czerwony szlak Orlej Perci, będę długo pamiętać. Widok powala na kolana. Z każdej strony widać piękną panoramę Tatr. Tymi widokami można karmić oczy bardzo długo. No i jeszcze ten dreszczyk emocji. W końcu to Orla Perć. W głowie pytania – czy dalej jest stromo? Czy dam rade? Czy nie spadnę? Trasa Orlej Perci na tym odcinku jest bardo dobrze oznakowana. Jest kilka fragmentów, w których może zrobić się gorąco, ale idąc spokojnie, w skupieniu, krok po kroku, trzymając się znaków, nic złego nie powinno się wydarzyć. Trzymając się terminologii ze skrajnego schodzimy na Skrajną Sieczkową Przełączkę. Tam czeka odcinek z łańcuchem i słynną przepaścią. Jeden duży krok i szczelinę tę można spokojnie przeskoczyć. Ja nie kusiłam losu (a może dlatego, że mam krótkie nogi i mój krok nie jest duży :P) i poszłam ścieżką obok. Z tej ścieżki turyści robią sobie zdjęcia nad słyną “przepaścią”. Wygląda to strasznie, choć straszne nie jest. Mijając to miejsce mamy ostre podejście po kamieniach w górę. Tu znowu przydają się ręce (nie zapomnijcie o rękawicach ochronnych z warstwą antypoślizgową) i dobry chwyt. Mamy drugi wierzchołek – Granat Pośredni. Na trasie między Pośrednim i Zadnim Granatem jest jeden moment, gdzie zrobiło mi się trochę słabo. Szlak przechodzi na południową stronę od Doliny Pięciu Stawów i prowadzi w dół. Tak trochę mocniej w dół po pionowej ściance. Tu na pewno trzeba zachować ostrożność. Potem jedynie ściana w górę, znowu przydadzą nam się ręce i mocny chwyt i jesteśmy na Zadnim Granacie. Tu na pewno warto odpocząć i delektować się widokami. Ja ma już tę przypadłość, że jak wejdę gdzieś wysoko, to pojawiają się chmury. Tak było na Rysach, na Kościelcu, na Wołowcu. Tym razem znowu nie miałam cudnych widoków, a morze mgły. Wyglądało to zjawiskowo, ale jednak idąc taki kawał chciałoby się zobaczyć te wszystkie piękne panoramy. Jeśli podobał ci się wpis i chcesz ze mną podróżować na bieżąco, zajrzyj na mój Instagram i FB. Do usłyszenia w social mediach! Zejście z Granatów do Koziej Dolinki Z Zadniego Granatu prowadzi zielony szlak do Koziej Dolinki, a dalej niebieski szlak nad Czarny Staw Gąsienicowy. Ta trasa jest bajecznie łatwa i przyjemna. Ja preferuje ostre podejścia na wejściu, a łatwe i łagodne zejścia. Szlak na Granaty od Skrajnego, a zejście od Zadniego był dla mnie idealną opcją. Natomiast, jeśli ktoś się bardzo boi ekspozycji, a chce wejść na Granaty, może to zrobić właśnie od tej strony i zejść tym samym szlakiem. Wtedy szczyt i widoki będą zaliczone, a nie dostaniecie zawału ze stresu i strachu. Orla Perć...! Królowa tatrzańskich szlaków, ścieżka dla wyjątkowych hardcorów i takich, co to przepaści się nie boją. Ponad 4 kilometry grani od Zawratu do Krzyżnego, czas przejścia według mapy to 6 godzin. Słowem - brzmi trudno, brzmi hardcorowo i bardzo nieprzystępnie. Nawet dla tych, co już trochę pochodzili, na kilku wyższych szczytach w Tatrach (albo innych tego typu górach) byli i mają już jakieś najłatwiejszy fragment Orlej uchodzą Granaty. Trzy szczyty: Skrajny, Pośredni i Zadni. Ten ostatni - chociaż wygląda najniżej, to jest najwyższy, liczy sobie 2240 m (Pośredni jest niższy o 6 metrów, a Skrajny o 15). Z Hali Gąsienicowej trochę giną w tłumie, dobrze widać je dopiero ze ścieżki na Kościelec albo z okolic Czarnego Stawu. Urody nie można im odmówić, widokowości zresztą też nie. I to z tego powodu są najlepszą opcją na początkowe zapoznanie się z Orlą Percią - relatywnie najłatwiejsze (uwaga: relatywnie łatwe jak na Orlą. Czytaj: w 7-stopniowej skali dostają 6 punktów) i przy tym oferujące fantastyczne można robić w dwóch podstawowych wariantach. Pierwszy to od Zadniego do Skrajnego, drugi - na odwrót. Ogólnie bardziej polecana jest opcja Zadni -> Skrajny, ALE żółty szlak prowadzący ze Skrajnego do Czarnego Stawu jest dość stromy (i miejscami też kruchy), a co za tym idzie, schodzenie tamtędy może wykańczać kolana. Dlatego też ja polecam opcję z wejściem na Skrajny i schodzeniem z Zadniego - zielony szlak zejściowy z Zadniego jest bowiem o wiele łagodniejszy (i łatwiejszy) niż stroma, miejscami eksponowana ścieżka, schodząca ze Skrajnego. I tak też jest napisany ten opis: w kierunku Skrajny -> opis dotyczy warunków LETNICH (tj. bez śniegu i bez lodu), przy suchej - Jaworzynka - Czarny Staw GąsienicowyNajpierw musimy dostać się oczywiście na Halę Gąsienicową. Najpopularniejsza opcja wiedzie z Kuźnic (1025 m przez Przełęcz między Kopami. Są dwa warianty: Boczań (względnie równomierne podejście przez całą drogę) i Jaworzynka (najpierw łagodnie pod górę, później dość strome schody) - o tych szlakach już pisałem, więc tutaj traktuję temat bardziej skrótowo. Na wejście polecam bardziej Jaworzynkę, niż Boczań - według mnie jest mniej męczącą kadr z Jaworzynkiświęta góra ceprów z okolic Karczmiska. Z góry będzie wyglądać zupełnie inaczejObie ścieżki powinny zająć około godziny z Kuźnic na Przełęcz między Kopami. Stamtąd kolejne 20 - 30 minut na samą Halę Gąsienicową. Robi się oczywiście widokowo. Na Hali wybieramy niebieski szlak w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego i Zawratu (nie trzeba zachodzić do schroniska w Murowańcu, można iść prosto w stronę stawu).Z Hali (1510 m dalsze 30 minut nad jeziorko (na szlaku nad staw zapewne będą tłumy, wybierające się tam z Hali) Czarną Doliną Gąsienicową. Nasz właściwy cel coraz bardziej się przybliża ("czubaty" szczyt po lewej stronie, widoczny z doliny, to Skrajny Granat). Nad Czarnym Stawem panorama między innymi na Orlą Perć i na Kościelec - zasadniczo ładna, ale o tej porze (chyba że wyszliśmy z Kuźnic bladym świtem) to miejsce bywa zatłoczone, zwłaszcza rodzinami z dziećmi. Ogólnie gwarno i głośno, wrażenia średnio fajne. W prawo odbija czarny szlak na Karb i dalej na fota Hali GąsienicowejDolina Czarna Gąsienicowa. Szeroki trójkątny szczyt po lewej to Żółta Turnia, na prawo od niego Granaty (wystający czubek to Skrajny Granat). Te ostatnie wydają się niższe od Żółtej, w rzeczywistości są od niej wyższe o około 150 mkońcówka podejścia na Czarny StawCzarny Staw. Granaty widoczne po lewejPrzed rozpoczęciem właściwego podejścia musimy jeszcze obejść jezioroKościelec prezentuje się dość imponująco i nieprzystępnieZaczynamy obejście Czarnego Stawu, dalej z panoramą na OP i spółkę. Szlak przekracza Czarny Potok i niepostrzeżenie zaczyna piąć się w górę, tak że znajdujemy się kilkanaście metrów nad poziomem wody. Dochodzimy do odbicia na żółto znakowaną ścieżkę na Granaty (dokładnie to na najniższy z nich). Dojście do tego miejsca powinno nam zająć około 3 godzin, licząc od Staw Gąsienicowy - Skrajny GranatTen odcinek wydaje się bardzo krótki na mapie (zwłaszcza w zestawieniu z tym, ile przeszliśmy do tej pory). Na kilometry to może i jest krótki, bo ma tylko km. Ale 610 metrów przewyższenia, czyli nachylenie 41 procent. Po prostu jest stromy jak cholera. Szlakowskaz wskazuje co prawda dwie godziny, ale stromość i widokowość (= zdjęcia) szlaku mogą znacznie wydłużyć ten czas, więc warto mieć to na początku schodki w kosówce. Później kosówka ustępuje miejsca trawie - warto zadbać o to, żeby się nie sturlać, bo stromy trawnik prowadzi wprost do Czarnego Stawu. Trawnik jest gdzieniegdzie przetykany skałami, zwłaszcza na szlaku. Miejscami trzeba użyć wszystkich czterech kończyn, jest trochę dość łatwej "wspinaczki". Coraz bardziej księżycowa sceneria doprowadza nas do zakrętu i pierwszych szlaku nie zapowiada długości podejściaMiejsce z łańcuchem (samo w sobie niezbyt eksponowane) to akurat kawałek pochyłej płyty skalnej. Raczej niezbyt trudnej, ale warto sobie pomóc żelastwem. Za to zaraz za nim jest hmm... galeryjka? W każdym razie szlak na chwilę robi się wąski, a po jego prawej stronie jest dużo przestrzeni (nie jest to zabójcza ekspozycja, ale zdjęcia nieco straszą - w rzeczywistości nie jest tak przerażająco). I oczywiście fantastycznych widoków. Żółta Turnia, Czarny Staw, Kościelec, Kasprowy, Giewont, z oddali widać też łagodne kopuły Czerwonych Wierchów. Jesteśmy już dość wysoko, na około 2020 m łańcucha droga w górę to raz schodki, raz dość strome skałki, miejscami wymagają użycia rąk. Czasami trzeba pomyśleć, gdzie postawić nogę/rękę, ale nie jest to bardzo trudne zadanie. Miejscami jest dość krucho, kamyki wyjeżdżają spod butów. W dalszym ciągu ścieżka jest bardzo widokowa, w roli głównej Żółta Turnia - to ten trójkątny szczyt na prawo od Czarnego Stawu. Trudności techniczne nie są ogromne, za to psychologiczne mogą być dość duże - bo powyżej łańcuchów dużo fragmentów szlaku jest podobnych do siebie (widokowo i technicznie) i można odnieść wrażenie, że się w ogóle nie posuwa do przodu, a na górę jeszcze bardzo daleko. Tym bardziej, że sam szczyt nie najlepiej widać ze szlaku (czasem nie wiadomo, czy skały przed nami to już wierzchołek, czy może jakaś mniejsza skałka w grani).Po dłuuuugim czasie (dla mnie było to godziny, ktoś da więcej?) wychodzimy wreszcie na grań Orlej Perci. Bardzo prosto ją poznać - po czerwonym znakowaniu szlaku. Mamy stąd dwie drogi - w lewo idzie się przez Buczynowe Turnie na Krzyżne (to może kiedy indziej), a w prawo już tylko kilka minut dzieli nas od wierzchołka Skrajnego Granatu. Przechodzimy po skałkach i jesteśmy 2225 m jesteśmy! Widok na stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich. (tu warto uważać i nie próbować tam schodzić - bo łagodne zbocza są podcięte urwiskami)rzut oka na Żółtą Turnię i Dolinę Pańszczycy. Jeziorko na środku kadru to Czerwony StawSkrajny Granat - Zadni GranatJesteśmy na Skrajnym Granacie, oferującym jeszcze lepszą panoramę, jak do tej pory - bo widać też rejon Doliny Pięciu Stawów. Żółte oznakowanie się tutaj kończy (mała uwaga: patrzymy na znaki wymalowane na skałach! Tabliczek tutaj nie ma). Dalsza droga prowadzi granią. Chociaż na początku to, co mamy przed sobą, może wyglądać jak bezładna kupa kamieni (do tego stroma i przepaścista), to da się nią dziwo, granią po lewej wiedzie szlakNajpierw schodzimy ze Skrajnego Granatu do Skrajnej Sieczkowej Przełączki (to pierwsza przełęcz na szlaku, doskonale widoczna ze szczytu). Stąd właśnie opada osławiony żleb Drege'a, miejsce kilku śmiertelnych wypadków (których przyczyny były zwykle dwie: albo ktoś uznał go za szlak, albo zabłądził we mgle) - jego górna część jest łagodna, ale z Orlej nie widać, że dół bynajmniej łagodny nie jest i ma postać prawie dwustumetrowego pionowego, miejscami przewieszonego komina skalnego, którego nie sposób pokonać bez asekuracji (jest to natomiast doskonale widoczne z dołu).Żleb Drege'a widziany od góry. To, że przechodzi w skalny komin, widać z okolic Czarnego StawuZaraz za przełączką mamy kolejne sławne miejsce. Szczelinę na Granatach. To tutaj są robione słynne "kroki nad przepaścią", których jest pełno na Tatromaniakach. Sama szczelina ma szerokość... metra? Może nawet nie - ja (przy moich 187 cm) byłem w stanie ją przekroczyć bez większego trudu. Trudność w tym miejscu jest głównie psychologiczna - gdyby jednak była za duża, to zawsze można ją obejść skałkami po prawej stronie [z których robione są lansiarskie fotki, pokazujące przejście przepaści ;-) ]. W kierunku od Skrajnego, przechodząc szczelinę, trzeba zrobić krok w górę, podciągając się kilkadziesiąt nami podejście na środkowy z Granatów (2234 m To najtrudniejszy odcinek na całej wycieczce - stromo do góry po skałach, trzeba trochę pomyśleć przy stawianiu odnóży (oczywiście używamy wszystkich czterech). To miejsce jest ubezpieczone łańcuchem i jedną klamrą. Przez chwilę, przed wierzchołkiem Pośredniego Granatu, szlak zbliża się do przepaści, także warto uważać - jest zdecydowanie gdzie ile podejście na Pośredni było trudne, o tyle zejście z niego, do Pośredniej Sieczkowej Przełączki (dosłownie parę kroków) jest już banalne - zwykła ścieżka. Ale uwaga: tu należy uważnie obserwować oznaczenia szlaku. Dobrze wydeptana ścieżka w prawo NIE jest szlakiem i prowadzi w kierunku żlebu Staniszewskiego (mniej znany, ale niemal równie niebezpieczny, co żleb Drege'a - też bez sprzętu i umiejętności wspinaczkowych jego pokonanie jest niemożliwe). Szlak na przełęczy skręca w lewo w dół po skałkach. Schodzimy kilka metrów w dół i podążamy ścieżką - nie powinna nastręczyć trudności. Pniemy się do góry, aż osiągniemy samą grań, a zaraz potem wierzchołek najwyższego, Zadniego Granatu. 2240 m Cały odcinek mapowo zajmuje 15-20 minut, ale - i tu znowu uwaga - jest bardzo widokowy (jak na grań z prawdziwego zdarzenia przystało), więc nie będzie niczym dziwnym, jeśli ten czas wydłuży się dwu- lub nawet prowadzi tak jak czerwona linia. Ścieżka w prawo NIE jest bezpiecznym zejściemZadni Granat - Kozia Dolinka - Boczań - KuźniceNa Zadnim proponuję powoli kończyć wycieczkę. Idziemy jeszcze kilkadziesiąt metrów czerwonym znakowaniem Orlej Perci, aż dojdziemy do zielonego oznaczenia na skale. Schodzimy w prawo, w kierunku Doliny Gąsienicowej. Widokowo - w porównaniu ze szlakiem na Skrajny Granat - zielony szlak jest trochę nudny (co jeszcze nie znaczy, że brzydki), ale za to o wiele przyjemniej (i łatwiej) nim schodzić, bo jest znacznie mniej stromy, nie jest na nim krucho i zupełnie nie ma ekspozycji. Zygzakująca ścieżka (bez trudności, szlak jest wyłożony dość wygodnymi kamieniami) po około 40 minutach powinna nas doprowadzić do połączenia z czarnym szlakiem w Koziej Dolince (1940 m 10 minut później zielone oznakowanie się kończy, a my wychodzimy na żółty szlak, biegnący od strony Koziej szlak (ok. 15 minut) to w dalszym ciągu zwykła ścieżka, jedyne dwa trudniejsze miejsca to a) skałka, po której trzeba się trochę opuścić i b) zejście do Zmarzłego Stawu - ale koniec końców oba te punkty nie powinny sprawić żadnych trudności. Przy Zmarzłym Stawie (1788 m przechodzimy przez potok, a chwilę później żółte znaki się kończą i wchodzimy na niebieski szlak, który będzie nam towarzyszyć już do końca na żółtym szlakuNa tym ostatnim szlaku jest jedno zejście po skałkach (uwaga, bywa mokre) i jesteśmy już na prostej ścieżce prowadzącej wprost nad Czarny Staw. Stąd już wracamy po własnych śladach na Halę Gąsienicową, a potem na Przełęcz między Kopami. Na tej ostatniej proponuję zejście przez Boczań (uwaga na błoto w lesie - nawet w lecie czasami jest bardzo śliskie), bo - co ma niebagatelne znaczenie dla zmęczonych po całym dniu wycieczki kolan - wybierając trasę Boczaniem, o wiele delikatniej traci się wysokość, niż idąc przez PRAKTYCZNECzas przejścia szlaku: wg mapy ok. 10 godzin (aczkolwiek może się wydłużyć nawet do 12 - z uwagi na stromość podejścia na Skrajny Granat). Najbezpieczniej zakładać 12-13 godzinDługość szlaku: ok. 19 kilometrów w dwie stronyRóżnica wysokości: po 1545 metrów w górę i w dółNajwyższy punkt: Zadni Granat 2 240 m żółte, niebieskie, czerwone, zieloneTrudność: 6/7 (odcinek od łańcuchów na podejściu na Skrajny do Zadniego Granatu). W przypadku samego Skrajnego Granatu i powrotu tą samą drogą: 6/7 [z uwagi na kruchość przy zejściu i stromiznę szlaku]. W przypadku wycieczki na sam Zadni Granat: 4/7Trudności techniczne: od połowy szlaku na Skrajny Granat aż do Zadniego Granatu jest wiele miejsc, gdzie trzeba używać rąk. Najtrudniejsze miejsce na całej wycieczce to podejście na Pośredni, zaraz po przekroczeniu szczelinyAtrakcyjność widokowa: 7/7Tatry odwiedzam co roku - to pasmo, w którym jestem najczęściej. Pomimo że niewielkie, jest bardzo różnorodne - począwszy od łagodnych kopuł Tatr Zachodnich, przez zalesione, trochę skaliste regle Nosala czy Sarniej Skały, aż po poszarpane szczyty Orlej Perci czy Rysów (ta ostatnia część jest moją ulubioną :D ). Planujesz wycieczkę w nie? Przeczytaj moje teksty o Tatrach. A jeśli Ci się podobało i chcesz więcej informacji - to polub facebookowy fanpage ( Będzie mi bardzo miło!

orla perć krok nad przepaścią